Playstataion Plus

niedziela, 15 stycznia 2012

Fable III - recenzja gry

Będę szczery do bólu i wyznam, że nie rozumiem, po co Fable III zostało wydane na pecety. Z punktu widzenia marketingowców to operacja niemająca zapewne szans na przyniesienie wydawcy i deweloperowi sensownych zysków. Jeżeli chodzi bardziej o prestiż i o to, że po zawodzie, jaki musieli przeżyć z powodu niespecjalnie wysokich ocen swego dzieła, autorzy postanowili odkuć się i pokazać, że potrafią robić świetne gry, to też akurat trafili kulą w płot. Co prawda podkreślają oni w wielu wywiadach, że gra doczekała się licznych usprawnień i zmian, ale ja po ukończeniu wersji konsolowej i porządnym zagłębieniu się w wersję PC nieszczególnie potrafię je wskazać i zaserwować Wam przekaz: „O, to jest teraz dużo lepsze. To zmienia postać rzeczy. Dziewiąteczka należy się jak nic”. Z kolei pecetowcy, fani pierwszej części, którzy nie mieli sposobności zagrać w „dwójkę”, zwyczajnie nie mają na co czekać. Fable III nie jest grą dla Was. To nie jest zabawne RPG, w którym będziecie mogli dowolnie rozwijać postać, podejmując kluczowe decyzje, mające wyraźny wpływ na jej postrzeganie przez wirtualne byty. To zabawna przygodówka akcji, wykastrowana niemal z wszystkich opcji, które zarówno część pierwszą, jak i przede wszystkim drugą, lokowały wśród najlepszych. To gra, w której pośmiejecie się z przezabawnych skeczy, wypełnicie kilka błyskotliwych questów, trochę pomachacie mieczem i postrzelacie z pistoletu, a także przez kilkadziesiąt kluczowych minut będziecie mieli wrażenie, że Peter Molyneux, mówiąc o odpowiedzialności bycia królem w Albionie, po raz kolejny zrobił w konia tysiące fanów. Oczywiście teraz, ponad pół roku po premierze gry na Xboksa 360, wszystko jest już jasne i nic się nie ukryje, ale niesmak pozostanie jeszcze co najmniej do premiery kolejnej części. Bo chyba nikt nie wątpi, że ta kiedyś nastąpi.

Pan po lewej stał się ofiarą niewinnego żartu gazowego.

Zacząłem z grubej rury, choć tak naprawdę Fable III jest dobrą grą. Tym razem wcielamy się w potomka bohatera z drugiej części, młodego księcia buntującego się przeciwko tyranii starszego brata, obecnego króla Albionu. Kraina weszła w fazę industrializacji, w stolicy dymią kominy fabryk, a robotnicy walczą o poprawę warunków bytowych. Na prowincji panuje głód, potrzebny jest więc ktoś, kto zjednoczy ludzi, by mogli przeciwstawić się zarówno reżimowi, jak i tajemniczemu najeźdźcy, którego przybycie spodziewane jest w niedalekiej przyszłości. W tych okolicznościach bohater jest ostatnią nadzieją dwóch kontynentów, bowiem poszukiwanie sprzymierzeńców zaprowadzi nas także na pustynną Aurorę.
Zwyczajowo w grach RPG bohaterowie zdobywają punkty doświadczenia lub ich ekwiwalent w innej postaci. W Fable III są to pieczęcie gildii, które gromadzimy w zamian za wypełnienie każdego z zadań. Służą one do otwierania skrzyń na tzw. ścieżce chwały, w których znajdują się różne ulepszenia. W ten sposób pompujemy walkę wręcz, a także umiejętności strzeleckie i magiczne. Oprócz tego odblokowujemy pakiety gestów służących do integracji z każdą z napotkanych postaci, barwniki pozwalające na dowolne farbowanie noszonych ubrań czy możliwość kupowania, sprzedawania i wynajmowania nieruchomości. Szkoda tylko, że pieniądze w grze nie mają już takiego znaczenia jak w drugiej części i tak naprawdę martwimy się nimi albo i nie – w zależności od wybranego charakteru – dopiero na etapie bycia władcą.
Fable III nie istnieją profesje czy klasy postaci. Zresztą w tej serii nigdy nie istniały. Jednakże teraz nawet możliwość rozwoju jest pozorna, bowiem nie pozwala na to ścieżka chwały. Zaklęcia magiczne poznajemy w określonej kolejności, ponieważ całość została podzielona na sekcje, które otwierają się dopiero po wypełnieniu kluczowych zadań. Można więc co najwyżej zupełnie zrezygnować z rozwoju w danej dziedzinie, choć jest to raczej pozbawione sensu, bo przecież przeciwnicy nie stają się w miarę upływu czasu słabsi. Zupełnie zniknęła swoboda inwestowania w umiejętności postaci, znana z „dwójki”, gdzie mogliśmy dowolnie manipulować zdobytymi punktami doświadczenia. Teraz trzeba robić to, co wymyślili sobie autorzy, a że nie ma to wiele wspólnego z grą RPG, więc po raz kolejny powtórzę, że elementy tego gatunku ostały się w szczątkowej formie – interakcji z mieszkańcami Albionu. A w te zmuszeni jesteśmy wchodzić jedynie wtedy, gdy wymaga tego konkretny quest, bo konstrukcja „trójki” zupełnie nie sprawia, że ma się ochotę robić to ot tak, dla przyjemności. Wystarczy zatem dodać dwa do dwóch, by zrozumieć, że fani poprzednich części nie znajdą tu tego, za co pokochali tę serię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz