Playstataion Plus

piątek, 13 stycznia 2012

Call of Duty 2

Nie wiem co powodowało twórcami i jakie były ich motywy, ale do owej wersji demonstracyjnej wybrali jedną z najsłabszych, jeżeli nie całkowicie najsłabszą misję z całej gry. I to jeszcze akurat z kampanii brytyjskiej, która jest zdecydowanie najlepsza ze wszystkich trzech dostępnych. Nie mam pojęcia dlaczego tak zrobili - ale na mój gust wyszło to grze na dobre. Spodziewałem się przeciętniaka, a dostałem oczywiście o wiele więcej, co można nazwać lekkim zaskoczeniem, przynajmniej w moim własnym, osobistym przypadku.

Zdjęcie
Nie spodziewałem się czegoś wielkiego. Serio. Na początku owszem, jak wszyscy podniecałem się premierą drugiej części najlepszego drugowojennego shootera wszech czasów, ale przeszło mi to w momencie, gdy ściągnąłem demko. Było kiepskie. I już nawet nie obawiałem się, że gra będzie taka sama - byłem wręcz pewien, że tym razem Infinity Ward dadzą ciała. Dlatego średnie podekscytowanie towarzyszyło instalacji pełnej wersji i niezbyt radośnie rozpoczynałem grę. Jak zwykle się myliłem.

Nie wiem co powodowało twórcami i jakie były ich motywy, ale do owej wersji demonstracyjnej wybrali jedną z najsłabszych, jeżeli nie całkowicie najsłabszą misję z całej gry. I to jeszcze akurat z kampanii brytyjskiej, która jest zdecydowanie najlepsza ze wszystkich trzech dostępnych. Nie mam pojęcia dlaczego tak zrobili - ale na mój gust wyszło to grze na dobre. Spodziewałem się przeciętniaka, a dostałem oczywiście o wiele więcej, co można nazwać lekkim zaskoczeniem, przynajmniej w moim własnym, osobistym przypadku.

Zdjęcie
O wiele więcej, owszem, ale w zasadzie nic nowego. Jeżeli szukacie oryginalności, innowacji i nowych pomysłów na grę, to szukając pod adresemCall of Duty 2 bynajmniej ich nie znajdziecie. Owszem, zagościło tu kilka mile widzianych, a wcześniej nieznanych rozwiązań, ale ogólnie rzecz biorąc gra jest potwornie mało oryginalna, odtwórcza i powielająca schematy. I choć są to schematy genialne same w sobie, więc całokształt jest wcale niezły, jednak już nie tak powalający, zniewalający i wspaniały jak poprzednik, niestety.

Nie wiem czego tu brakuje, tak szczerze. Są trzy kampanie, jak poprzednio. Zaczynamy od radzieckiej, skupiającej się z małym wyjątkiem na wiekopomnym Stalingradzie, który będzie przez twórców gier eksploatowany zapewne jeszcze przez dziesięciolecia. Dynamiczne, intensywne i mordercze walki z Niemcami o każdy dom, każdy mur i każdą kupę gruzu mają swój urok niezaprzeczalny - ale to już nie jest ten dramatyzm znany z obrony domu Pawłowa czy szaleńczej szarży na Placu Czerwonym z pierwszej gry. Muszę z bólem przyznać, że kampania radziecka
Zdjęcie
jest najsłabsza ze wszystkich trzech - choć ma swoje niezapomniane momenty, jak na przykład przemykanie rurociągiem czy polowanie na czołgi z garścią TNT w łapie. Pod koniec jednak miałem już dość tych ruin, tego śniegu, Szwabów drących się "komunisten!" i moich towarzyszy nieustannie informujących mnie, że faszyści zabarykadowali się piętro wyżej tudzież niżej. Do tego jeszcze ostatnia misja czerwonoarmistów kończy się w jakiś taki nijaki sposób, bez wielkiego bum i orkiestry symfonicznej dającej z siebie wszystko - można nawet powiedzieć, że koniec następuje ni stąd ni zowąd. Leciutko zniesmaczony, choć ogólnie zadowolony, przeszedłem do drugiej z kolei kampanii - brytyjskiej. I ta akurat jest świetna. Nie dość, że mamy bardzo przyjemną odmianę po tym całym zimnym Stalingradzie, bo klimat jest tutaj suchy i gorący, to jeszcze misje są tak skonstruowane i poprowadzone, że nie można się nudzić. Jest po prostu wspaniale - nocne ataki, eskortowanie czołgów przez pustynne miasteczko, walki uliczne pod piekącym słońcem, forsowanie linii umocnień Mareth Line oraz oczywiście walki pancerne. Tym razem zabawa z czołgiem została zarezerwowana dla herbaciarzy -
Zdjęcie
i trzeba przyznać, że jest dużo lepsza od tej kiepściutkiej Prochorowki zUnited Offensive, a nawet od motywu pancernego w pierwszej części. Widać, że autorzy dopracowali ten element, bo po przejściu misji owej aż do końca gry tęskniłem za jeszcze jedną taką, w której będę mógł zakuty w kilkudziesięciotonowy pancerz na gąsienicach postrzelać sobie do szwabskiej panzerwaffe.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz