Mama mia...
Nic nie zapowiadało, że mały hydraulik, który w młodości jadał za dużo pizzy i zadebiutował jako drugoplanowa postać wDonkey Kong, stanie się taką żyłą złota. Wystąpi w ponad 200 grach i zarobi dla Nintendo tryliabiliony dolców. Wystarczy powiedzieć, że spośród wszystkich gier, które przekroczyły na Wii milion sprzedanych egzemplarzy, prawie połowa ma imię Mariana w nazwie. Prawdziwy kur znoszący złote jaja…
Wersja Mario na Wii miała być „duchowym następcą” Mario 64 – najlepszej platformówki ostatniej dekady. I udało się.Super Mario Galaxy z jednej strony czerpie z poprzedników, z drugiej - rozwija sprawdzone rozwiązania i genialnie wykorzystuje kontroler Wii.
Historia zaczyna się, gdy Mario przybywa na spotkanie z księżniczką Brzoskwinką (Peach) z okazji Gwiezdnego Festiwalu. Ma być miło, przyjemnie i bardzo platonicznie. Ale okazuje się… typowo. Zjawia się szwarccharakter Bowser, rzuca kilka zdań, z których wynika, że „impreza będzie, ale rozgoniona”, wyrywa (dosłownie) zamek księżniczki z fundamentami i odlatuje w przestrzeń. Mario od razu rusza na ratunek. W ciągu 3 minut doskakuje do księżniczki i ratuje ją. The End.
Taki żarcik. Naprawdę hydraulik prawie doskakuje do księżniczki, ale zostaje strącony z zamku i kończy dryfując w przestrzeni kosmicz… nej… neej… neeej…
Dochodzi do siebie na mobilnej planecie-obserwatorium, uratowany przez Rosalinę – strażniczkę gwiazd. Ona sama też ma problem. Bowser skradł jej Gwiazdki Mocy (paliwo napędowe) i tym samym uwięził ją pośrodku niczego w kosmosie. Mario, aby uratować księżniczkę, musi dostać się do pobliskich galaktyki i odzyskać jak najwięcej Gwiazdek. Im więcej ich zdobędzie, tym dalej będzie mógł się dostać. Za każdym razem bliżej centrum wszechświata, czyli miejsca uwięzienia Brzoskwinki…
Wersja Mario na Wii miała być „duchowym następcą” Mario 64 – najlepszej platformówki ostatniej dekady. I udało się.Super Mario Galaxy z jednej strony czerpie z poprzedników, z drugiej - rozwija sprawdzone rozwiązania i genialnie wykorzystuje kontroler Wii.
Historia zaczyna się, gdy Mario przybywa na spotkanie z księżniczką Brzoskwinką (Peach) z okazji Gwiezdnego Festiwalu. Ma być miło, przyjemnie i bardzo platonicznie. Ale okazuje się… typowo. Zjawia się szwarccharakter Bowser, rzuca kilka zdań, z których wynika, że „impreza będzie, ale rozgoniona”, wyrywa (dosłownie) zamek księżniczki z fundamentami i odlatuje w przestrzeń. Mario od razu rusza na ratunek. W ciągu 3 minut doskakuje do księżniczki i ratuje ją. The End.
Taki żarcik. Naprawdę hydraulik prawie doskakuje do księżniczki, ale zostaje strącony z zamku i kończy dryfując w przestrzeni kosmicz… nej… neej… neeej…
Dochodzi do siebie na mobilnej planecie-obserwatorium, uratowany przez Rosalinę – strażniczkę gwiazd. Ona sama też ma problem. Bowser skradł jej Gwiazdki Mocy (paliwo napędowe) i tym samym uwięził ją pośrodku niczego w kosmosie. Mario, aby uratować księżniczkę, musi dostać się do pobliskich galaktyki i odzyskać jak najwięcej Gwiazdek. Im więcej ich zdobędzie, tym dalej będzie mógł się dostać. Za każdym razem bliżej centrum wszechświata, czyli miejsca uwięzienia Brzoskwinki…
A także komputerowej wersji ja przynajmniej uważam że mario to niezła gra bo teraz liczy się tylko grafika,dźwięk i inne a zapominamy o fabule i przyjemności grania :(
Filmy:
Oto Battlefield3 innowacyjna gra a teraz mario :)
Film:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz